Ta strona używa plików cookies.
Polityka cookies    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
Kocham Radzyń Podlaski

  Kochamy nasze miasto i jesteśmy z niego dumni!

Wspomnienie Wacława Zabielskiego (1928-2020) - czapnika z Radzynia...

26 września br., w wieku 92 lat, zmarł Wacław Zabielski - znany mieszkańcom Radzynia, jako przedsiębiorca i rzemieślnik, właściciel sklepu z czapkami i obuwiem w centrum miasta. Jego pogrzeb odbył się 29 września w parafii Trójcy Świętej w Radzyniu Podlaskim. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył biskup pomocniczy diecezji siedleckiej Grzegorz Suchodolski. Następnie ciało zmarłego zostało złożone na cmentarzu parafialnym w Radzyniu Podlaskim.

Na zakończenie uroczystości pogrzebowych historię życia Wacława Zabielskiego przybliżyła jego córka Anna Wasak. Oto ona...

Gdy szukałam motta, maksymy, która by charakteryzowałaby jego długie życie, wpadł mi do głowy tytuł: „Żywot człowieka poczciwego” - takiego człowieka, który w miejscu, w którym go Pan Bóg postawił, przeżył swoje życie „tak jak trzeba”: skromnie i cicho, w zgodzie z Panem Bogiem, w przyjaźni z ludźmi, pracowicie i uczciwie, odpowiedzialnie i ofiarnie.

Ktoś w komentarzach pod informacją o Jego śmierci napisał: „To koniec pewnej epoki w Radzyniu” . Tak, 92 lata to cała epoka, niemal wiek – czas olbrzymich przemian politycznych i gospodarczych, społecznych, technologicznych, kulturowych. Był ich świadkiem, a nawet jedną z radzyńskich ikon.

Urodził się w 1928 roku w Paszkach – w ubogiej i licznej rodzinie o korzeniach drobnoszlacheckich, a więc w kręgu głęboko zakorzenionych tradycji kulturowych, religijnych i patriotycznych, które miał we krwi, które stanowiły oczywistości, jakimi się kierował w życiu. Często wspominał lata wojny, które kilkunastolatkowi przyniosły traumatyczne przeżycia związane m.in. z pacyfikacją Paszk, mordami dokonywanymi przez Niemców na jego oczach.

Powojenna bieda wygnała go z rodzinnej wioski w poszukiwaniu chleba i zawodu. Na początku lat 50. znalazł pracę w Morągu, ale po godzinach u rzemieślnika uczył się zawodu czapnika. Przed powrotem w rodzinne strony zdobył dyplom czeladnika. Ale też odbył przedłużoną służbę wojskową w zwiadzie, co - jak podkreślał - nauczyło go radzenia sobie w trudnych sytuacjach, zaradności, przewidywania. Czasem żartobliwie mówiliśmy o Nim w rodzinie „stary zwiadowca”.

W Radzyniu, w którym zamieszkał w 1955 r. już z żoną – Klementyną otworzył zakład czapniczy przy ul. Ostrowieckiej. Po 8 latach zbudował dom - również przy Ostrowieckiej, gdzie do końca życia mieszkał z rodziną i prowadził zakład czapniczy, a od początku lat 90. sklep obuwniczy.

W radzyńskim Cechu Rzemiosł Różnych zdobył dyplom mistrzowski. Bycie rzemieślnikiem w czasach komuny miało swoje dobre, ale i złe strony. W trudnych powojennych czasach, kiedy wszystkiego brakowało, rzemiosło przeżywało rozkwit, jako opierające się na prywatnej własności wyzwalało inicjatywę, zaradność, dawało wolność ideologiczną i religijną – luksus posiadania i demonstrowania własnych poglądów. Wacław Zabielski należał do Cechu Rzemiosł Różnych, m.in. przez 40 lat był sztandarowym, uczestniczył w uroczystościach religijnych, procesjach, pogrzebach, przygotowywaniu ołtarzy na procesje Bożego Ciała. Ale władza komunistyczna tym bardziej niszczyła - jak to pogardliwie określano - ”prywaciarzy”. Wykonywanie zawodu rzemieślnika to była nie tylko żmudna codzienna praca, ale i walka z nękaniem władzy komunistycznej, która na różny sposób starała się zniszczyć RIP – Resztki Inicjatywy Prywatnej, dyskryminować rzemieślników. Te trudne czasy udało się przetrwać.

Tato miał w życiu różne propozycje robienia kariery: namawiano go do pozostania w wojsku, do zapisania się do jedynej wówczas słusznej partii. Niektórzy jego koledzy skorzystali. Tato nigdy nie chciał iść na skróty, które wymagałyby zdrady wyznawanych wartości. Odmawiał – najczęściej żartobliwie. Wybrał drogę żmudnej, ciężkiej pracy.

Gdy w czasach III RP polski rynek został zalany tanimi towarami ze Wschodu, zakład czapniczy został zastąpiony przez sklep obuwniczy. Ale w pamięci radzynian Tato pozostał czapnikiem i tak jest określany do dziś.

Jak już wspominałam religijność, wierność Panu Bogu była głęboko zakorzenioną oczywistością wyniesioną z domu. Oprócz wspomnianych różnych form zaangażowania w życie Kościoła wynikających z faktu przynależności do środowiska rzemieślników, Tata od lat 70. należał do Rady Parafialnej. W naszym domu odbywały się spotkania, na których m.in. decydowano o działaniach w sprawie lokalizacji kościoła pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, co w czasach komunistycznych wymagało podejmowania szczególnych, niestandardowych działań. Na pewno postawa religijna Rodziców była jednym z czynników kształtujących powołanie kapłańskie ich syna – ks. dr. Stanisława Zabielskiego i aktywne zaangażowanie w ruch oazowy moje i mojej siostry Grażyny, co w czasach komunistycznym miało swoje negatywne reperkusje. Zdecydowanie wpłynęło również na nasze późniejsze wybory życiowe.

Olbrzymim ciosem była dla Taty nagła śmierć ukochanego syna – ks. dra Stanisława Zabielskiego. Ale ten fakt nie oddalił go od Pana Boga, z perspektywy czasu widzę, że raczej zbliżył. Szczególnie w ostatnich latach, uczestniczył w codziennej Mszy świętej, często korzystał z Sakramentów Świętych.

Kuzynka po śmierci Taty, składając mi kondolencje powiedziała, że był opoką dla rodziny. Dla tej najbliższej, ale i dalszej. Był autorytetem, nie przez to, co mówił, ale jak żył – przez swą aktywność, zaradność, otwarcie na problemy innych. Był ostoją, przyjacielem dla bardzo wielu osób. Doświadczałam tego całe życie. W najtrudniejszej chwili życia, gdy wydawało się, że nie ma z niej wyjścia usłyszałam od niego: „Nie martw się dopóki my żyjemy, nie zginiesz”. I otrzymywałam wsparcie, gdy tego potrzebowałam, nie tylko materialne. Gdy podczas rodzinnych rozmów napomknęłam o trudnościach, rwał się, by mnie bronić i podtrzymywał na duchu.

Odszedłeś Tato w tym trudnym czasie, i nas dotknęła pandemia, bo nie mogliśmy być w pełni z Tobą w Twoich ostatnich chwilach w szpitalu. Wydaje się, że Pan Bóg chciał nas wszystkich doświadczyć tym krzyżem, bo był to ból dla Ciebie, ale dla twojej rodziny, szczególnie dla Twojej żony, naszej Mamy, z którą przeżyliście 65 lat – pracowitych, pełnych trudu, problemów, ale w sumie szczęśliwych, owocnych.

Odpoczywaj w Panu. Po długim, pracowitym, zatroskanym o innych życiu niech Pan Bóg da ci pokój, radość i szczęście.

Komentarze obsługiwane przez CComment

Kategoria: