Ta strona używa plików cookies.
Polityka cookies    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
Kocham Radzyń Podlaski

  Kochamy nasze miasto i jesteśmy z niego dumni!

Pisanie piosenek jest bardziej przyjemne niż praca

Wywiad Roberta Mazurka z Markiem Kościkiewiczem, twórcą zespołu De Mono i autorem jego największych przebojów. Zapraszamy do lektury...

Panie Marku, w 2022 roku zaprasza Pan na jesienną trasę koncertową z okazji 35-lecia pracy twórczej, w ramach której odbędzie się m.in. 26 listopada koncert w Radzyniu. Przygotował Pan jakieś niespodzianki?

Niespodzianką na pewno będzie program tego koncertu.

Wybrzmią największe hity zespołu De Mono, ale też piosenki, które napisałem dla innych artystów, m.in. Artura Gadowskiego, Antka Smykiewicza, Rafała Brzozowskiego czy Krzysztofa Cugowskiego. Będą to inne wykonania niż znamy, ale też bardzo ciekawe. Zapowiada się przebojowy koncert z utworami, które każdy zna i lubi.

Cofnijmy się jednak te 35 lat. Jest Pan absolwentem ASP na wydziale wzornictwa przemysłowego. Skąd w ogóle wziął się pomysł na ten kierunek studiów?

Od dziecka nie dość, że grałem to i rysowałem. Wybrałem studnia plastyczne z myślą, że po ich ukończeniu będę miał solidny zawód. Projektowanie form przemysłowych jest połączeniem studiów technicznych z artystycznymi. To wszystko razem dawało dobre podstawy na przyszłość. W odróżnieniu od malarstwa czy rzeźbiarstwa, gdzie sukces związany jest z dużą ilością talentu, szczęścia i dobrą koniunkturą, wyszedłem z założenia, że zawód projektanta daje więcej możliwości. Zważywszy, że miałem już rodzinę i musiałem ją utrzymać.

Projektował Pan m.in. meble i wnętrza, okładki do książek, plakaty i logotypy. Co spowodowało, że poszedł Pan jednak w stronę muzyki?

Moja pasja do muzyki była na tyle silna, że zacząłem amatorsko grać dla przyjemności. Początkowo – jeszcze przed studiami – udzielałem się w rożnych zespołach garażowych. Grając pierwsze utwory już profesjonalnie okazało się, że jest nimi zainteresowanie. Zacząłem też uczyć się pisania tekstów. Nie byłem orłem z języka polskiego, ale moja wiedza w tym zakresie była wystarczająca i przede wszystkim lubiłem to robić. Odkryłem też w sobie łatwość unikania amatorskiego podejścia do piosenek. Opisywane przez mnie historie były dla odbiorców interesujące. Uważam, że właśnie to zadecydowało o sukcesie zespołu De Mono.

Jakie były początki zespołu?

Taj jak już wspomniałem, na początku graliśmy amatorsko. Założony przeze mnie, basistę Piotra Kubiaczyka i perkusistę Dariusza Krupicza zespół początkowo nazywał się „Mono”. Trzy lata później przemianowaliśmy się na „De Mono”, a do składu dołączyli gitarzysta Jacek Perkowski, saksofonista Robert Chojnacki i wokalista Andrzej Krzywy. W 1989 roku ukazał się nasz debiutancki album „Kochać inaczej”, który zdobył szereg nagród. Salę prób mieliśmy w warszawskim Domu Kultury na ul. Łowickiej. Zaczęliśmy grać koncerty zdobywając co raz większą popularność. Równolegle prowadziłem firmę, która pozwalała nam zakupić w miarę przyzwoite instrumenty i móc wynająć studio by nagrywać. Powoli stałem się ojcem zespołu...

No właśnie, co się wydarzyło, że obecnie na rynku występują dwa zespoły De Mono? Który jest tym właściwym?

Już tego drugiego zespołu nie ma, gdyż Andrzej Krzywy w stosunku do mnie zachował się nie fajnie. Doszedł do wniosku, że może mieć innych muzyków i grać repertuar zespołu De Mono, repertuar który stworzyłem. Wystąpił do sądu o odebranie mi praw do nazwy. Po konsultacjach z prawnikami doszedłem do wniosku, że aby móc zachować nazwę muszę dalej grać jako zespół De Mono. Zasiliłem zespół najpierw Rafałem Brzozowskim, potem był Antek Smykiewicz, Michał Karpacki, Tomek Korpanty. Tak naprawdę chodziło o całą resztę zespołu, która została przez Andrzeja wypchnięta. Proces trwał 12 lat, którego nie przegrałem – końcowe orzeczenie było na moją korzyść. Jednak szybka apelacja była już niestety niepomyślna dla mnie. Trudno, stało się. Pomimo tego nadal robię to co kocham, a Andrzej wielu utworów De Mono nie może grać na koncertach. Ja mam piosenki a on ma nazwę. Dla obu stron jest to sytuacja niekomfortowa. Często proponowałem mu, by zastanowił się nad tym co robi, jednak chyba silniejsze bodźce na niego działają.

Czy mimo wszystko De Mono to Pana największy sukces?

Na pewno tak, przez cały czas jestem kojarzony z zespołem. A przede wszystkim z piosenek, które dla De Mono napisałem. Stanowią one mocną pozycję jeżeli chodzi o historię polskiej muzyki. Jestem z tego bardzo zadowolony i szczęśliwy. Konflikt, który nastąpił na pewno nie pomógł zespołowi a wręcz osłabił jego pozycję. Szkoda mi tego, gdyż jestem jak ojciec, który martwi się o swoje dzieci.

Na koniec puśćmy wodze fantazji – jak widzi się Pan za 10 lat?

Na pewno chciałbym swoje doświadczenie przekazywać innym. Pisanie piosenek jest bardziej przyjemne niż praca. Uwielbiam nie tylko samo powstawanie melodii, ale też całą tę sferę produkcyjną. Wszystkie płyty, które nagrywałem były przeze mnie dopieszczane. Często spędzałem nad tym miesiące czasu, by finalny produkt był jak najlepszy. Chłopaki z zespołu przychodzili i nagrywali swoje partie instrumentów, a ja od początku całego procesu dbałem o każdy szczegół. Bardzo to lubię i chciałbym nadal się tym zajmować.

Życzę, by tak było. Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na radzyńskim koncercie...

Dziękuję również i zapraszam wszystkich 26 listopada. Mogę obiecać, że będzie naprawdę przebojowo!

Komentarze obsługiwane przez CComment

Kategoria: