Ta strona używa plików cookies.
Polityka cookies    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
Kocham Radzyń Podlaski

  Kochamy nasze miasto i jesteśmy z niego dumni!

Wywiad Roberta Mazurka z podróżniczką Beatą Pawlikowską: Jadę tam, gdzie coś mnie zafascynuje

5 maja, w ramach 52. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, nasze miasto odwiedzi Beata Pawlikowska. O godz. 13.00 odsłoni tabliczkę na Skwerze Podróżników, a godzinę później w Radzyńskim Ośrodku Kultury opowie o swoich samotnych wyprawach. W oczekiwaniu na spotkanie zapraszamy do lektury wywiadu, jakiego podróżniczka udzieliła Robertowi Mazurkowi.

 

Jakim byłaś dzieckiem?
Najpierw cichym, prawie niewidocznym. Pisałam wierszyki, czytałam książki, wolałam być sama niż z innymi dziećmi. A potem w drugiej klasie szkoły średniej stałam się chyba najbardziej zbuntowaną nastolatką świata. Uciekałam ze szkoły i z domu. Podczas wagarów w fonotece Biblioteki Wojewódzkiej w Koszalinie słuchałam płyt, rysowałam i pisałam. Nie interesowało mnie nic więcej.

Stanowisz inspirację dla wielu osób, a kto zainspirował cię do podróżowania?
Fotografie w nielicznych pismach podróżniczych, jakie były wtedy dostępne. Pamiętam wyblakłe numery „National Geographic”, w których widziałam fantastyczne zdjęcia ludzi mieszkających w dżungli. Zapragnęłam tam pojechać, spotkać ich, poczuć jak to jest kiedy się mieszka z nimi. Czytałam książki podróżnicze i wyobrażałam sobie, że to ja jestem bohaterem tych wypraw przez dżungle, góry i doliny. Jeśli wierzysz w prawo przyciągania, to tak się właśnie stało. Pragnęłam tego tak mocno i wyobrażałam sobie tak intensywnie, ze żyłam w tych marzeniach. To musiało się zamienić na rzeczywistość.

W jednej z książek napisałaś, że wszystko jest kwestią wyboru. Wybrałaś podróżowanie, z czego w takim razie zrezygnowałaś?
Mam poczucie, że nie zrezygnowałam z niczego ważnego. To nie był świadomy wybór polegający na tym, że „coś trzeba poświęcić”. Wprost przeciwnie. Poszłam za tym, co grało mi w sercu, nie odwracając się wstecz i niczego nie żałując. Gdybym pracowała w korporacji, miałabym może bezpieczeństwo finansowe, ale nigdy tego nie pragnęłam. Nie mam dzieci, bo nigdy nie byłam gotowa na to, żeby założyć rodzinę. Dużo bardziej chciałam wyruszyć znów na wyprawę do dżungli amazońskiej. Mam takie życie, jakie sobie wymarzyłam i jestem bardzo szczęśliwa.

Jaki klucz stosujesz przy planowaniu kierunków swoich podróży?
Jadę tam, gdzie coś mnie zafascynuje: nazwa, fotografia, świątynia ukryta w puszczy albo niezwykłe obyczaje ludzi. Lubię wracać do dżungli amazońskiej i od ponad trzydziestu lat jestem tam co najmniej raz w roku. Lubię też odkrywać nowe miejsca, na przykład Vanuatu i inne wyspy południowego Pacyfiku, które mnie zachwyciły.

Podróże w pojedynkę, które preferujesz, są sposobem na poznanie siebie czy ucieczką przed codziennością?
To najlepsza szkoła przetrwania, siły, odwagi i samodzielności. Podróżuję samotnie, bo wtedy mam dużo czasu, żeby porozmawiać ze sobą, a także chłonąć to, co dzieje się dookoła. Ludzie w grupie zwykle koncentrują się na swojej wzajemnej relacji i przez cały czas o czymś sobie opowiadają. Podróżowanie w ciszy jest naprawdę bardzo przyjemne i twórcze. Pomaga lepiej poznać samego siebie i zaprzyjaźnić się ze sobą, co jest bardzo ważne i pomocne nie tylko podczas podróży.

Samotna wyprawa generuje dużo lęków i strachów o bezpieczeństwo. Jak według ciebie uniknąć trudnych sytuacji w podróży?
Warto zachować podstawowe zasady bezpieczeństwa, ja na przykład nigdy nie podróżuję nocą. Wędruję od świtu do zachodu słońca, a wieczór i noc spędzam w hotelu. W dżungli oczywiście jest inaczej, śpi się w hamaku przy ognisku. Trzeba też pamiętać o przestrzeganiu lokalnych obyczajów, takich jak na przykład skromny, niewyzywający strój bez dekoltu, bardziej zakrywający niż odkrywający ciało. I koniecznie uśmiech – to jest najbardziej uniwersalny symbol na świecie. Ludzie zawsze wtedy odpowiadają tym samym.

A czym w podroży jest odwrócony kredyt?
Odwrócony kredyt wymyśliłam dla siebie wiele lat temu. Oznacza to bardzo prostą zasadę: najpierw zarabiam, a dopiero potem wydaję. Dzięki temu nie tylko wzrasta przyjemność ze zrealizowania swojego zamierzenia, ale też dużo bardziej przyjemnie jest po powrocie z podróży, kiedy mam świadomość, że nic nikomu nie jestem winna i nie muszę przez następne miesiące spłacać długu zaciągniętego przed wyjazdem. Stosuję tę zasadę od samego początku. Zawsze podróżuję za własne pieniądze. To prawda, czasem to oznacza konieczność czekania, oszczędzania i planowania, ale im dłużej na coś czekasz, tym lepiej to smakuje i staje się niezapomnianym przeżyciem. Na pierwszą wyprawę odkładałam każdy grosz przez półtora roku.

Patrząc na ciebie wręcz nie wypada używać sformułowania „słaba płeć”. Co sprawia, że jesteś w stanie przetrwać trudy dzikich podróży i przystosować się do nowej rzeczywistości?
W podróży jest tak samo jak w życiu: w każdej chwili coś może się zmienić i pojawić się coś zaskakującego. Myślę, że jedną z najbardziej wartościowych życiowych zasad jest nie przywiązywać się zanadto do planów i elastycznie podążać za tym, co życie przynosi. To się świetnie sprawdza także w podróży. Samotne wyprawy są też świetną szkołą odwagi, samodzielności i radzenia sobie w sytuacjach, które w teorii uznalibyśmy za „niemożliwe”.

A może po prostu bycie kobietą ułatwia w pewnych sytuacjach odkrywanie świata?
Być może. Czasem kiedy w dżungli docieram do indiańskich osad, wszyscy starają się mną zaopiekować.

Dżungla amazońska jest dla ciebie szczególnym miejscem. Dlaczego?
To jest najtrudniejsze, najbardziej niebezpieczne i nieprzewidywalne miejsce na świecie. Czasem jest tak ciężko, że człowiek nie ma po prostu siły więcej udawać i wtedy staje twarzą w twarz z prawdziwym sobą. Dżungla odkrywa przed tobą to, czego nie chciałeś zobaczyć. Pokazuje twoje słabości i ograniczenia, zmuszając jednocześnie do tego, żeby je pokonać, przezwyciężyć i stać się prawdziwie mocnym wewnętrznie człowiekiem.

W „Samotnych wyprawach” napisałaś, że jak chcemy podróżować, to musimy z góry zgodzić się na to, że zjemy to, co będzie do jedzenia, a nie to co lubimy. Jakiego największego kulinarnego szoku doświadczyłaś?
Podczas jednej z wypraw przez Amazonię byłam tak głodna, że z radością zjadłam żywe mrówki przyniesione przez przewodników. To były specjalne bardzo duże mrówki zwane culonas. Trzeba było jeść szybko, żeby nie ugryzły w język. Jestem weganką, nie jem mięsa i nie zachęcam do jedzenia mrówek z ciekawości. Wtedy jednak cierpieliśmy razem z przewodnikami prawdziwy głód, nie mieliśmy nic do jedzenia i te mrówki po prostu uratowały mi życie.

Na swoim profilu Facebook prowadzisz swoistą terapię przez podróżowanie publikując żółte karteczki z różnymi myślami, życiowymi mądrościami, wskazówkami, rysunkami. Przypomina to trochę terapię w grupie...
Chcę codziennie przypomnieć wszystkim, że życie jest prawdziwym cudem. Naprawdę. Choćby to, że rozkwitają kwiaty, że na drzewach dojrzewają owoce, a w ziemi rosną warzywa i zboża, które stają się naszym pożywieniem. Zginęlibyśmy z głodu gdyby natura przestała je tworzyć. Czy to nie jest niezwykłe? Trzeba być wdzięcznym i doceniać te pozorne drobiazgi, które w gruncie rzeczy są najważniejsze na świecie. W żółtych kartkach przypominam też o tym, że warto myśleć pozytywnie i mieć wiarę w siebie.

Jesteś autorką ponad stu książek. Najwięcej z nich dotyczy podróży, ale jest też seria książek kulinarnych. Co skłoniło cię do ich napisania?
Kiedy zaczęłam się interesować zdrowym trybem życia, odkryłam, że przetworzone fabrycznie produkty zawierają wiele szkodliwych substancji, takich jak emulgatory, stabilizatory, aromaty czy słodziki. Zauważyłam, że za każdym razem kiedy jem coś niezdrowego, źle się czuję, mam marną energię i nic mi się nie chce. I odwrotnie – kiedy nauczyłam się gotować szybko i zdrowo z naturalnych składników, przestałam chorować, czuję się świetnie, mam mnóstwo energii. Niedawno napisałam książkę „Wegańskie przepisy dla początkujących”, w której oprócz łatwych i zdrowych przepisów podaję też dużo faktów naukowych dotyczących zdrowego żywienia.

A na czym polega twoja metoda nauki języków obcych. Jak na nią wpadłaś?
Opracowałam ją mając osiemnaście lat, kiedy chciałam się nauczyć włoskiego i angielskiego, próbowałam wszystkich dostępnych kursów, ale wszystkie były skonstruowane na tej samej zasadzie: czytanka, słówka do wykucia i zasady gramatyki. Po kilku lekcjach miałam mętlik w głowie i zamiast coś powiedzieć, zastanawiałam się jakiego czasu powinnam użyć. Pomyślałam, że przecież nie muszę wiedzieć jak się nazywa dana konstrukcja gramatyczna, bo najważniejsze jest to, żeby poprawnie i sprawnie ją stosować. Wymyśliłam więc własną praktyczną metodę nauki, w której w ogóle nie trzeba pamiętać informacji teoretycznych, bo uczy przede wszystkim mówienia i rozumienia. To instynktowna metoda nauki oparta na mechanizmach działania podświadomości.

Są jeszcze miejsca na kuli ziemskiej, w których nie było jeszcze Blondynki?
Mam wiele planów. Od kilku lat planuję wyprawę na Alaskę, bo chciałam zobaczyć kopalnię w Klondike, do której kiedyś przybywały tysiące ludzi zwabionych gorączką złota. Był tam m.in. Jack London, który napisał potem fascynujące opowiadania z Dalekiej Północy, pokazujące jak niezwykle trudno wyglądało wtedy życie. To było prawdziwe wyzwanie – przetrwać zimę w drewnianej chacie, mając tylko świeczkę albo lampę naftową. Chciałabym wrócić na wyspy południowego Pacyfiku, gdzie zawsze świeci słońce, a woda ma nieprawdopodobnie turkusowy odcień. W przyszłym roku planuję znów pojechać do Bhutanu, buddyjskiego królestwa w Himalajach, jedynego kraju na świecie, gdzie całe rolnictwo jest organiczne i gdzie zamiast PKB mierzy się ilość szczęścia na głowę mieszkańca. Cieszę się, że istnieją na świecie takie miejsca, gdzie najważniejsze jest zdrowie i harmonia. Wiele moglibyśmy się od nich nauczyć.

Tak jak i wiele możemy nauczyć się od ciebie. Dziękuję ci za rozmowę i do zobaczenia w Radzyniu Podlaskim.

 

Beata Pawlikowska urodziła się 11 czerwca 1965 roku w Koszalinie. Pisarka, podróżniczka, dziennikarka i autorka ponad stu książek motywacyjnych, podróżniczych, kulinarnych i językowych, opowiadających o jej samotnych wyprawach w różne krańce świata, przemianach życiowych i zdrowym stylu życia. Książki ilustruje własnymi fotografiami i rysunkami.

Najbardziej lubi podróżować samotnie, przecierać nowe szlaki i odkrywać nieznane miejsca. Wśród licznych przygód Beata Pawlikowska w 1993 roku została pierwszą Europejką (a być może pierwszą kobietą na świecie), która przeszła pieszo przez dżunglę Darién między Panamą a Kolumbią. W 2013 roku podczas samotnej wyprawy, korzystając wyłącznie z lokalnych środków transportu (takich jak indiańskie czółno, motorówka wojskowa, łodzie i statki), przemierzyła działy wodne od Orinoko do Amazonki przez Rio Negro w Ameryce Południowej. W 2005 roku była członkiem wyprawy, która zdobyła szczyt Lobuche East w Himalajach (6120 m n.p.m.).

Co roku spędza kilka miesięcy w podróży. Od ponad trzydziestu lat wraca do swojego ukochanego miejsca na Ziemi – dżungli amazońskiej. Organizuje również wyprawy w egzotyczne miejsca, często połączone z warsztatami na temat zdrowego i szczęśliwego życia.

Swoją dziennikarską pracę rozpoczęła pod koniec lat 80. w lokalnej rozgłośni radiowej w Koszalinie, niedługo później przeprowadziła się do Warszawy, gdzie pracowała najpierw w redakcji muzycznej Radia Kolor, a potem w Radiu ZET, gdzie przez 16 lat prowadziła cotygodniowy niedzielny program „Świat według Blondynki”. Jako ekspertka od podróży występowała w wielu programach telewizyjnych, w tym w popularnych codziennych programach porannych.

Beata Pawlikowska opracowała własną metodę nauki i nauczania języków obcych. Powstałe serie książek do nauki języka angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, niemieckiego i rosyjskiego stały się bestsellerami w Polsce i sprzedały się w ponad milionie egzemplarzy.

Prywatnie długo zmagała się z depresją i uzależnieniami, m.in. od głodzenia się (anoreksja) i objadania się (bulimia), od papierosów, alkoholu, internetu. Jako szesnastoletnia dziewczyna obiecała sobie, że znajdzie sposób na bycie szczęśliwym człowiekiem. Szukała go po omacku, metodą prób i błędów, wpadając w kolejne pułapki i życiowe trzęsawiska. Uparcie za każdym razem wstawała z kolan i szła dalej do przodu.

Dzisiaj jest wolna od wszystkich uzależnień. Z najbardziej samotnej osoby stała się jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. O swoich doświadczeniach opowiada w filmach i pisze w książkach, pokazując innym na własnym przykładzie, że wszystko jest możliwe i można zmienić swoje życie poprzez zmianę sposobu myślenia.

Jest weganką i ma cztery koty o imieniu Krzysztof Kolumb, Elvis Presley, Albert Einstein i Pablo Picasso, reprezentujące jej największe życiowe pasje: podróże, muzykę, naukę i sztukę.

Komentarze obsługiwane przez CComment

Kategoria: